Status QUO bardzo często traktowany jest jako niechęć do wprowadzania zmian. Uważa się, że kiedy tkwimy w statusie QUO nie jesteśmy w stanie nic zmienić. A co kiedy, zmiany nie są potrzebne? Czy ciągłe doskonalenie jest w opozycji ze statusem QUO? Stały stan rzeczy…Status QUO.
Status QUO – nie zawsze jest złym stanem
Zacznijmy od tego, że status QUO nie musi być zawsze złym miejscem w jakim znajduje się proces. Dlaczego? A no dlatego, że kiedy osiągamy doskonałość procesu, można powiedzieć stop i zająć się innym procesem. Co zatem z filozofią ciągłego doskonalenia? Zagorzali zwolennicy powiedzą, zawsze musimy się rozwijać i ulepszać proces. Tak, zgoda, ale do granic zdolności procesu.
Kiedy proces, który mierzmy osiąga 100% nie da się iść dalej, nie możemy osiągnąć 110% – to czysta fikcją, albo źle ustalony i dobrany wskaźnik. W takiej sytuacji osiągamy maksimum w procesie i należy skupić się na utrzymaniu takiego stanu. W takiej sytuacji status QUO, będzie porządnym stanem.
Pamiętajmy jednak, że nawet w takim przypadku możemy poszerzyć status QUO poprzez wprowadzanie innowacji. Kiedy osiągamy wyniki na maksymalnym poziomie procesu to i tak możemy wprowadzać innowacyjne rozwiązania do administracji procesu, do jego zarządzania. Widzimy zatem, że status quo będzie na poziomie wyniku, ale innowacja będzie powiać się na poziomie zapewnienia utrzymania najwyższego wyniku.
Status QUO – cichy zabójca kreatywności i innowacyjności
Często ludzie obawiają się zmian i niepewności jakie dana zmiana może przynieść. Bardzo często prowadzi to kurczowego trzymania się statusu QUO. Skoro jest dobrze, ale nie najlepiej to po co to zmieniać. Gdybyśmy przyjęli taką filozofię działania, to nigdy ludzkość nie osiągnęła by poziomu w jakim się obecnie znajdujemy. Nikt nie pracowałby nad wynalazkami, czy też nad ulepszaniem dotychczasowych zdobyczy nauki. Nikt również nie odchodziłby z miejsca, które wyrządza mu krzywdę, ani nie zmieniał by toksycznego otoczenia.
Jeżeli status QUO potraktujemy jak docelowy port, to w naturalny sposób utkniemy na mieliźnie naszych możliwości i sukcesywnie będziemy zabijać w sobie kreatywność, a także innowacje. Status QUO i wiążące się z nim poczucie bezpieczeństwa w naturalny sposób sprawia, że przestajemy być czujni i kreatywni. Status QUO często można porównać do osiadania na laurach.
Z inne zaś strony, status QUO porównuje się do ludzkiej niemocy, do przekonania, że nic się już nie da zrobić. Nie mogę zmienić procesu w którym funkcjonuję, ponieważ nie mam na niego wpływu. I to wielki błąd, kiedy tak myślimy. Jeżeli jesteśmy częścią procesu to zawsze możemy starać się w nim coś zmienić na lepsze. Bezczynność i bierność w działaniu prowadzi do umocnienia statusu QUO.
Status QUO – przystanek do działania
Inaczej się ma sytuacja, kiedy status QUO potraktujemy jako przystań, jako miejsce i czas przygotowań do dalszej drogi, do dalszych zmian. Kiedy mówimy o rozwoju musimy też myśleć o stabilizacji, o ugruntowaniu tego co już zdobyliśmy, czego się nauczyliśmy. Po każdej zdrowiej fazie rozwoju potrzebny jest czas na regenerację na stabilizację. Prędzej czy później musimy zatrzymać się w fazie QUO, byle nie za długo.
Sportowcy, też nie trenują 24 godziny na dobę. Trzeba się zatrzymać, zregenerować, przemyśleć następne kroki, zarówno te krótko jak i długo terminowe. Status QUO jest potrzebny, aby złapać oddech i iść dalej i rozwijać swoje umiejętności, a także obszary organizacji. Kiedy chcemy się rozwijać w niekończącej się pętli, wzrasta ryzyko popełnienia błędu, ale także mamy mniej czasu, aby ustandaryzować swoje działanie. Zatem status QUO, tak ale tylko na chwilę.
Status QUO, nie zawsze musi być traktowany jako stan stagnacji. Kiedy osiągamy maksymalne wyniki procesu, należy to utrzymywać a nie szukać zmian na siłę. Kiedy jednak widzimy potrzebę wprowadzania zmian, róbmy to i nie akceptujmy statusy QUO. Traktujmy zatem status QUO jako punkt odniesienia, jako przytań, z której prędzej czy później trzeba ruszyć w dalszą drogę.